Skip to content

Święto Zesłania Ducha Świętego (VI)

June 8, 2014

Tekst kazalny: J 7,37-39

(37) A w ostatnim, wielkim dniu święta stanął Jezus i głośno zawołał: Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. (38) Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej. (39) A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w niego uwierzyli; albowiem Duch Święty nie był jeszcze dany, gdyż Jezus nie był jeszcze uwielbiony.

Siostry i bracia w Chrystusie!

Zapewne każdy z nas doświadczył w swym życiu pragnienia. Daleko od domu, podczas ciągnącej się podróży czy wyczerpującej pracy dość szybko pojawia się u człowieka podstawowa potrzeba picia, następnie jedzenia. Kiedy człowiek spełnia kolejne podstawowe pragnienia, które w nim drzemią kroczy dalej. Ludzie zajmujący się człowiekiem – a więc na przykład psychologowie opracowali różne porządki, hierarchię potrzeb, które siedzą w człowieku – poczynając od tych podstawowych – jak jedzenie i picie, a kończąc na tych najwyższych jak chociażby posiadanie celów w życiu czy samorealizacja.

Jakkolwiek jako chrześcijanie pewnie chcielibyśmy dodać, że największą i najważniejszą potrzebą człowieka jest Bóg, to jednak nawet te „świeckie” modele pokazują, że „nie samym chlebem żyje człowiek”, ale także tym co jest duchowe. I właśnie o tym należy przypominać, i właśnie o tym powinno przypominać chrześcijaństwo – szczególnie w tak wzniosły dzień jak te dzisiejsze Święto Zesłania Ducha Świętego. To święto stawia nas przed pytaniem „czego człowieku potrzebujesz?”.

Jest to pytanie na które powinniśmy znać odpowiedź i nie pozostawiać tu jakiś wątpliwości. Pozwólcie, że podam to na przykładzie. Chcemy kupić komuś prezent, ale za bardzo nie wiemy z czego dana osoba się ucieszy. A, że najlepiej się spytać u źródła to też i pytam się jej – co chciałbyś / chciałabyś dostać? No i co? Oczekujemy odpowiedzi. Najlepiej odpowiedzi tak oczywistej, że będziemy mieli absolutną pewność co do tego. Dzieje się jednak inaczej, otrzymujemy odpowiedź „no nie wiem…”. Pomijając fakt, że wprawia to nas w zakłopotanie, to jednocześnie stwarza – często nie oderwane od rzeczywistości stwierdzenie, że chyba komuś tutaj na niczym nie zależy, chyba komuś wszystko jest obojętne.

Odnosząc to do Boga i do relacji jaka jest między Nim a nami. Nie zawsze wiemy czego od Boga potrzebujemy, a jednocześnie mamy świadomość, że On wie co jest dla nas dobre. Przecież właśnie dlatego modlimy się „bądź wola Twoja”, a nie „zrób Panie co chcę”. Ważna jest nasza potrzeba otwarcia, nasza gotowość i chęć, aby doświadczyć od Boga Jego dobroci, a nie zamykać się na nią, lub pozostawać obojętnymi. Jezus poprzez słowa Ewangelii wzywa nas do otwartych serc, serc otwartych na prawdę, na Boże błogosławieństwo, na pokój, na oczyszczenie, na uświęcenie.

Ale jak to w życiu bywa, jeśli na czymś nam zależy to chcemy wiedzieć gdzie to znajdziemy. Jezus zachęca nas aby wszelkie nasze duchowe potrzeby skierować w bardzo konkretnym kierunku, aby przyjść do Niego. Jak to jest jednak możliwe? Półtora tygodnia temu obchodziliśmy święto Wniebowstąpienia Pańskiego – piękne święto, ale przecież mówiące o tym, że Jezus powrócił do Ojca, a więc opuścił ziemię, a więc jest już tak daleko. Wspominamy to wydarzenie każdorazowo gdy zmawiamy wyznanie apostolskie „wstąpił na niebiosa”. Gdzie znajdziemy Jezusa, aby nasze duchowe potrzeby rzeczywiście mogły zostać wysłuchane?

Jezus nim wstąpił na niebiosa rzekł do swoich apostołów: A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata. My jako ewangelicy widzimy w tych słowach coś więcej niż tylko ładne i pocieszające zapewnienie. Widzimy w nich rzeczywistą obietnicę, że nie pozostaniemy sami. Dlatego posłany został Duch Święty. I nie było to krótkie i spektakularne wydarzenie, które miało miejsce prawie 2 000 lat temu, a obecnie pozostaje nam już jedynie wspominanie tego co miało wtedy miejsce. Nie. Duch Święty poprzez zstąpienie na apostołów zapoczątkował Kościół – jeden, święty, powszechny i apostolski. A więc to w Kościele jest szczególne miejsce Bożej obecności.

Chodzi jednak o ten Kościół przez duże K, a więc ten co po czesku nazywa się církev. Kościół chociaż w sensie prawnym jest organizacją, chociaż ma swoją strukturę i wszelkie inne rzeczy podobne do typowych ludzkich organizacji, ma charakter wyjątkowy. Opisał to w Obronie Wyznania Augsburskiego Filip Melanchton: A zatem jeżeli Kościół jest zewnętrzną, zorganizowaną instytucją, to jakaż będzie różnica miedzy ludem kierującym się Zakonem a Kościołem? A wszak Paweł czyni różnicę między Kościołem a ludem kierującym się Zakonem, wskazując, że Kościół to lud w sensie duchowym, to znaczy odróżniający się od pogan nie tylko świeckimi, politycznymi urządzeniami, lecz to prawdziwy lud Boży, odrodzony przez Ducha Świętego.

Jesteśmy siostry i bracia odrodzeni przez Ducha Świętego. Ale nie jesteśmy jakimś chaotyczną rozproszoną grupką, ale zgromadzonymi przez Ducha Świętego, powołanymi do wspólnoty. Natomiast zewnętrznymi znakami tej wspólnoty jaką jest Kościół jest Boże Słowo i Sakramenty Święty. I właśnie poprzez Słowo Boże, właśnie poprzez Sakramenty święte doznajemy działania Ducha Świętego.A więc Duch Święty nie jest oddalony, Jego działanie nie jest zasłonięte niewiadomo jak wielką tajemnicą – ale jest bardzo oczywiste.

Duch Święty jest Bożą odpowiedzią na nasze duchowe potrzeby. Potrzeby odpuszczenia grzechów, wzmocnienia, posilenia, wzmocnienia wiary, wzmocnienia poczucia wspólnoty z innymi wierzącymi, duchowego pokoju i wielu innych rzeczy. A w taki sposób nasz reformator Marcin Luter w Dużym Katechizmie opisuje Ducha Świętego: Ma On bowiem – po pierwsze – szczególną społeczność (zbór) w świecie, która jest matką każdego chrześcijanina, rodzącą i karmiącą go przez Słowo Boże. Słowo to Duch Św. objawia i rozpowszechnia, oświeca nim i zapala serca, tak aby je mogły pojąć, przyjąć, zespolić się z nim i pozostać przy nim.

Czy traktujemy Kościół jako naszą duchową matkę? Takie wyobrażenie nie jest wyłącznym wymysłem Lutra, ale już ojcowie starożytnego Kościoła mówili – że nie można mieć Boga za Ojca, jeśli się nie ma Kościoła za matkę. To znaczy, że życie Kościoła nie powinno być dla nas obojętne, dary Boże które Kościół poprzez ustanowiony urząd rozdziela również nie mogą być dla nas obojętne. Nie powinno to jednak być dla nas jakieś wymuszone. Jeśli wobec Kościoła mamy mieć miłość jak wobec matki, to to nie może być na siłę. Ale sam Duch Święty taką miłość powinien w nas wytworzyć, zaś na naszych barkach jest to, abyśmy jej nie odrzucali i nie przeszkadzali Duchowi Świętemu w tym co chce On uczynić.

Kościół jest matką bo rodzi nas – poprzez Chrzest Święty i karmi – Słowem Bożym. Wszystko to ma jasny cel – oświecenie i zapalenie serc. A więc likwidację obojętności. A więc poukładanie sobie w nas samych co jest dla nas ważne, do czego dążymy, co jest dla nas szczególną wartością. Te wyznaczniki są jak najbardziej połączone z wiarą. Wiarą, która powinna być głębokim i szczerym doświadczeniem bliskości Boga, Jego obecności, Jego działania w naszym życiu, Jego zainteresowania tym wszystkim co nas dotyczy, co nas mówiąc potocznie „gryzie”, co stawia nas na rozdrożu. Tam gdzie jest nasza słabość i bezsilność, tam przychodzi Bóg ze Swoją potęgą i właśnie szczególnie poprzez osobę Ducha Świętego zapewnia nas o Tym, że jest obok nas.

Chrystus daje nam w dzisiejszej Ewangelii piękne słowa obietnicy: Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej. Jako że jesteśmy w pobliżu gór to obraz wypływającej ze źródełka rzeki nie jest nam obcy. Woda wytryskająca ze źródła porusza się z niezwykłą prędkością, jest w stanie zmieniać, kształtować okoliczny krajobraz. A przecież nie każda woda ma takie właściwości. Niedaleko miejsca w którym mieszkam jest staw na ryby, i patrząc na ten staw można odnieść wrażenie jakoby tam życie zamarło. Nie wygląda to zachęcająco.

Czy my chcielibyśmy mieć wiarę niczym wypływająca z ogromną siłą woda, czy jak ta zastygła, zaśmiecona woda ze stawu w Pogwizdowie – bo tak uroczo nazywa się miejscowość w której mieszkam? Pan Jezus poprzez Ducha Świętego wzbudza w nas ogromną siłę wiary i nasze chrześcijaństwo czyni naprawdę silnym, wyjątkowym, stanowczym, niezwykłym. A żeby nie były to puste słowa, pozwólcie, że przytoczę przykład pewnego człowieka, którego świetnie znamy z Nowego Testamentu.

Apostoł Piotr, znany także jako Szymon. Jeden z najbliższych uczniów Jezusa. Człowiek, który w swoim życiorysie miał jedną gorszą kartę. Zdradę Jezusa. Zdradę w chwili próby, w chwili najcięższej. Jego wiara nie była na tyle silna, aby podobnie jak Jan pójść pod krzyż i towarzyszyć Chrystusowi w cierpieniu na krzyżu. Mija około 50 dni od tego wydarzenia. Co się zmienia? Zmienia się wszystko. Gdy na Piotra zesłany został Duch Święty, ten człowiek wychodzi do tłumu, wychodzi z ukrycia i mówi słowa, które chwytają za serce: Mężowie izraelscy! Posłuchajcie tych słów: Jezusa Nazareńskiego, męża, którego Bóg wśród was uwierzytelnił przez czyny niezwykłe, cuda i znaki, jakie Bóg przez niego między wami uczynił, jak to sami wiecie, gdy według powziętego z góry Bożego postanowienia i planu został wydany, tego wyście rękami bezbożnych ukrzyżowali i zabili; ale Bóg go wzbudził, rozwiązawszy więzy śmierci, gdyż było rzeczą niemożliwą, aby przez nią był pokonany (Dz 2,22-24).

Ten cud, którego uczestnikiem stał się Piotr był zasługą Ducha Świętego. Każde nawrócenie, które przeżył – choćby największy wróg Kościoła i chrześcijaństwa jest owocem pracy Ducha Świętego. Każde posilenie wiary, które doświadczamy w chwilach kryzysu czy słabości, to wszystko jest zasługą Ducha Świętego. Jest On wspaniałym źródłem. Źródłem niewyczerpanym. Źródłem do którego zawsze nie tylko w chwilach ekstremalnego wyczerpania powinniśmy się kierować. Nie gardzić Nim. Nie odrzucać Jego obecności w Słowie Bożym i w Sakramentach Świętych. Bo ci co uwierzyli w Chrystusa w dzień Zesłania Ducha Świętego nie doświadczyli tylko jednorazowego dziwnego zdarzenia. Ale ich doświadczenie przełożyło się na wytrwałość, o czym również w Dziejach Apostolskich czytamy: Codziennie też jednomyślnie uczęszczali do świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z weselem i w prostocie serca, chwaląc Boga i ciesząc się przychylnością całego ludu. Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni (Dz 2,46.47).

Siostry i bracia w Chrystusie!

Niech dobry Bóg doświadcza nas Duchem Świętym, aby wszelkie nasze duchowe potrzeby, były wypełnione, ku chwale Trójjedynego Boga i na zbawienie dusz naszych. Amen.

From → Kazania

Leave a Comment

Leave a comment